Kto żyje i mieszka na Śląsku (1)

Kurs Śląska dla Polaka.

W granicach województwa śląskiego spotykamy prawdziwa mozaikę kulturową, ten region zamieszkuje najbardziej zróżnicowana etnicznie grupa obywateli Polski z całym bogactwem różnorodnych zwyczajów, tradycji i dialektów. Najbardziej wyraziści są Ślązacy, Górale Żywieccy i Zagłębiacy. Swoją tożsamość podkreślają też mieszkańcy Ziemi Częstochowskiej oraz przybyli po II wojnie światowej Kresowiacy, w tym zarówno Polacy, jak i Ormianie. Żyją tutaj też Niemcy, Czesi, Morawianie, Romowie i Żydzi.

Etniczni Ślązacy „Prusoki” zamieszkują całą historyczną część województwa. Obszar ten przed I wojną światową podzielony był pomiędzy Cesarstwo Pruskie i Cesarstwo Austro- Węgierskie. Prusy posiadały zdecydowaną większość Śląska, z Katowicami, Opolem, Wrocławiem i Zieloną Górą.

 

Na mieszkańców pruskiej części Śląska mawia się „Hanysy” Pierwotnie miało to być określenie obraźliwe, niejako sugerujące pochodzenie niemieckie (Hans – po polsku Jan) Na tyle przyjęło się ono wśród Ślązaków, że dziś wielu powie o sobie z dumą:

Jestem Hanys.

Podział na Hanysów i Polaków, zwanych „Gorolami” istnieje do dziś .

„Gorol” narodził się na Śląsku półtora wieku temu. Wtedy określało tak przybyszów z gór (górole) a dziś generalnie określa wszystkich nie-Ślązaków.

Między Hanysem a Gorolem jest jeszcze ktoś pośrodku – „krojcok”, czyli pół-Ślązak, pół-Gorol . „Pochodzi łony od nimieckigo „das Kreuz”, to znaczy „krziż” i „kreuzen”, Krojcokym jest wtoś, wto mo rodowod trocha ślonski a trocha niy-ślonski. „ Skąd się wziął ? Adwokat Zabrze.

Po II wojnie światowej kilka kolejnych fal „wędrówek ludów” zupełnie zmieniło strukturę zaludnienia Górnego Śląska. W czasach PRL z kieleckiego, rzeszowskiego i innych, głównie rolniczych regionów, a także z zagranicy, przyjechało aż 1,7 mln osób.

W Zabrzu, żeby zrobić miejsce dla przybyszów, a był wśród nich sam słynny Wincenty Pstrowski, z mieszkań wyrzucono rodziny tych górników, których niedługo wcześniej wywieziono do pracy w kopalniach Donbasu.

Nic dziwnego, że w takich warunkach łatwo było o wzajemne animozje. Przybysze też się szybko rozczarowali. W lipcu 1946 r. w zabrzańskiej kopalni Ludwik na krótko porzucili pracę z powodu niskich zarobków. Narzekał nawet sam Pstrowski.

„Tam w Belgii za miesięczny zarobek kupiłem sobie trzy ubrania, a tu ani jednego” – porównywał siłę nabywczą pensji śląskiego górnika.

Przybysze ze wsi, małych miejscowości mieszkali na ogół w hotelach robotniczych, zwanych „Wulcami”.

Miejscowi omijali je szerokim łukiem bo byli to dość osobliwi ludzie. Można ich zawsze było poznać po typowym, kiczowatym ubiorze, np. w tylną kieszeń spodni, niczym znak rozpoznawczy, koniecznie musiał być wsunięty wielki grzebień.

Cieszyli się zła sławą, bo hotele robotnicze były pełne samotnych mężczyzn, którzy daleko od swoich domów i rodzin, czuli się nad wyraz swobodnie.

Ta swoboda w połączeniu z możliwościami, jakie dawało miasto i pieniędzmi, które gwarantowało zatrudnienie w kopalni sprawiały, że „Wulce” stawały się siedzibą pijaństwa i rozpusty. Wieczne awantury, głośne imprezy, mocno podlewane wódką, w towarzystwie „lekkich” kobiet, interwencje milicji – taki obraz utrwalił się Ślązakom, którzy zmuszeni byli sąsiadować z hotelami robotniczymi.

W Popielowie pod Rybnikiem w styczniu 1957 roku mieszkańcy „Wulca” wszczęli bijatykę, którą jeden z miejscowych przypłacił życiem, a 11 osób zostało ciężko rannych.

Należy przypuszczać, że w dużej mierze właśnie ci przyjezdni „zapracowali” na niechlubną opinię o gorolach. Zdaniem badaczy historii PRL nie do końca prawdziwą.

„Większość to byli porządni ludzie. Ale są tacy, że każdy woli ich omijać. Ciągną się często za nimi różne sprawy, z reguły alimentacyjne, ale bywa, że i karne” – wspominał pewien dzielnicowy MO.

Często przyjezdni asymilowali się, żenili ż miejscowymi dziewczynami i z takich związków rodziły się „krojcoki”.

CDN

wojewodztwoslaskie.eu, Czasypismo   ipn.gov.pl

Obraz Pawła Wróbla .

 

,