Robol który „zaharował się na śmierć ” (2)


Wincenty Pstrowski, jego imieniem nazywano ulice i place nie tylko na Śląsku, także w innych miastach Polski, m.in. w Gnieźnie, Szklarskiej Porębie, Łodzi, Poznaniu a nawet w Warszawie.

IPN jasno teraz jednak postanowił, że należy go zdekomunizować do końca.

Jego winą było nawiązanie do postaci radzieckiego górnika Aleksieja Stachanowa. W kopalni „Centralnaja” w Donbasie, podczas nocnej zmiany wydobył 102 tony węgla, przekraczając tym samym normę o 1475 proc. Przyznano mu dom, konia z rzędem i bryczką, premię w wysokości trzech miesięcznych pensji i dwa imienne miejsca w klubie górniczym.

„W pół roku stachanowski ruch objął cały kraj i wszystkie zawody. Dzięki staraniom stachanowców z Tiumenia miejscowy zakład spirytusowy zwiększył moc wódki z 32 do 45 proc. Do bicia rekordów zgłosili się nawet funkcjonariusze NKWD, deklarując zwiększenie liczby aresztowań.

Na fali sterowanej z Kremla stachanowskiej euforii ukuto hasło realizacji pięciolatki w cztery lata”, do powszedniego języka określenie „stachanowiec” , na tzw. przodownika pracy bijącego wszelkie normy i pracującego bez wytchnienia .

Dramatyczne losy Aleksieja Stachanowa opisuje Newsweek „Aleksiej Stachanow: Smutne losy ulubieńca Stalina”

http://www.newsweek.pl/swiat/aleksiej-stachanow–smutne-losy-ulubienca-stalina,108067,1,1.html

 

Wincenty Pstrowski nawiązał do tej postaci i 27 lipca 1947 r. i ogłosił historyczny apel:

„Wróciłem do ojczyzny po 10 – letniej tułaczce za kawałkiem chleba u obcych. Wróciłem do niej, aby przyczynić się do jej odbudowy po tak strasznych zniszczeniach wojennych.

Wiem, że ta Polska jest nową Polską, sprawiedliwą dla robotnika i chłopa, że jest ona Polską, której gospodarzem jest naród. Od maja ubiegłego roku pracuję jako rębacz na kopalni „Jadwiga” w Zabrzu adwokat

W lutym br. wykonałem normę 240%, wyrąbując 72,5 m chodnika. W kwietniu wykonałem normę 293%, wyrąbując 85 m chodnika. W maju dałem 270%, wyrąbując 78 m chodnika. Pracuję w chodniku o 2 – metrowej wysokości i 2,3 metra szerokości. Wzywam do współzawodnictwa towarzyszy rębaczy innych kopalń.

Kto wyrąbie więcej ode mnie !”

Ten apel napisali mu ówcześni PRL – owscy propagandziści – dziś powiemy spin doktorzy. Był analfabetą .

Pstrowski urodził się 28 maja 1904 roku w Wierzbnie w powiecie miechowskim. Pochodził z biednej rodziny chłopskiej. Kiedy miał 4 lata, umarł jego ojciec. W wieku 8 lat podjął pracę u wiejskiego gospodarza, do szkoły nie chodził był analfabetą.

W 1928 roku przeniósł się do miasta, do Sosnowca gdzie znalazł pracę w kopalni „Mortimer”. Gdy przyszedł kryzys gospodarczy, Pstrowski został zwolniony z pracy, jak wielu górników.

By się utrzymać kopał węgiel w biedaszybach.

W 1937 roku śladem wielu Polaków wyjechał do Belgii, w okolice Mons. Przystąpił tam do Komunistycznej Partii Belgii, zaangażował się w belgijski ruch oporu i przeżył okres niemieckiej okupacji, aby w maju 1946 roku, odpowiadając na wezwanie władz, wrócić do Polski odbudowywać ojczyznę.

Kiedy przyjechał do Zabrza, miał 43 lata. Znalazł pracę kopalni „Jadwiga”.

 

Jako pierwszy na apel Pstrowskiego odpowiedział górnik Alfons Thiel, który przekroczył normę o 310 procent, później byli następni.

W grudniu 1947 roku ruch przodowników pracy obejmował około 5 procent górników.

Akcja ta oczywiście nie mogła się toczyć samodzielnie, wprowadzono system premiowy, mieszkania, dodatkowe urlopy. Za przekroczenie normy o 30 procent, premia wynosiła 150 procent pensji.

Po swoim  apelu Pstrowski przez rok gościł na pierwszych stronach gazet, bił rekordy pracy… gdy nagle umarł.

W wersji oficjalnej  na białaczkę, ale prawdopodobną przyczyną zgonu mogło być usunięcie trzech zębów i następnie zbyt szybki powrót do pracy, co skończyło się zakażeniem krwi. Penicyliny jeszcze wtedy nie było.

Jego śmierć wywołała liczne komentarze, popularne wówczas powiedzonko głosiło, że „jeśli chcesz iść na Sąd Boski, pracuj tak jak Wicek Pstrowski”.

Pogrzeb Pstrowskiego zgromadził wielotysięczne tłumy – zorganizowany przez komunistyczne władze.

Po jego śmierci, rozpoczął się oficjalny kult tej postaci, W tym samym roku zmieniono nazwę kopalni „Jadwiga” na „Pstrowski”, pośmiertnie odznaczono go orderem Budowniczy Polski Ludowej, w całym kraju jego imieniem nazywano szkoły, ulice, place, osiedla mieszkaniowe, a nawet Politechnikę Śląską (zmieniono to oficjalnie dopiero w 2006 roku). Na jego cześć nazwano też rudowęglowiec, zwodowany w 1950 roku.

Próbowano wrócić do kultu Pstrowskiego w latach 70., miał być przykładem dla młodzieży. Jednak Edward Gierek, pierwszy sekretarz, nie lubił Pstrowskiego.

Prawdopodobnie się znali Zagłębie górnicze Mons w Belgii nie jest duże. W Polsce spotkali się podobno raz. Ponoć Pstrowski miał powiedzieć, że ten pan nigdy nie był górnikiem. Gierek był działaczem związków zawodowych i być może nie pracował na dole.

Jest też jeszcze jedna hipoteza, niesprawdzona do dziś, że Gierek razem z żoną prowadzili pensjonat. Stąd ponoć docinki, że pierwszy sekretarz był taki sztywny i wyprostowany, bo nosił walizki gości tegoż pensjonatu. Pstrowski miał o tym wiedzieć.

Mimo osobistej niechęci Gierek nie posunął się jednak do usuwania Pstrowskiego z nazw ulic i pomników.

IPN dziś określił dziś Pstrowskiego jako „inicjatora stalinowskiej kampanii „współzawodnictwa pracy”, propagatora wzorców sowieckich” i zalecił usunąć resztki jego śladów z ulic, placów, itp.

Niektórzy, szczególnie starsi wiekiem obywatele reagowali  zdziwieniem :

„Pstrowski nie był żadnym kounistycznym zbrodniarzem, nikomu nie wyrządził krzywdy. Wręcz przeciwnie : wtedy węgiel był na wagę złota, potrzebny do  odbudowy zniszczonego przez wojnę kraju i zapewnienia ludziom ciepła. Do historii wszedł jako :robol, który „zaharował się na śmierć „.

Jest z Pstrowskim jednak problem : co prawda jako symbol komunizmu relegowany został z cokołów, ale został po nim pomnik w Zabrzu. Postawiono go w 30 lat po jego śmierci w 1978 roku, po 1990 planowano go zburzyć ale nie zgodzili się na to górnicy. Kancelaria Zabrze.

Jest w tym pomniku pewna metafora historyczna – powstał w rok po wejściu na ekrany filmu Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru”.

Ten pomnik jest symbolem czasów, kiedy traktowano górników jako siłę roboczą, która musi wykonać normę, nie zważając na zdrowie i siły. To był najważniejszy cel – życie ludzkie, zaniedbanie rodziny, niszczenie środowiska, szkody górnicze nie miały znaczenia.

Czy Pstrowski miał świadomość, że był wykorzystywany? Wtedy panowała inna atmosfera, może mu się wydawało, że dobrze działa, wierzył w to, co robi. Choć docierało do niego, że efekty jego pracy nie spotykają się z powszechnym szacunkiem i uznaniem.

Jest taka słynna scena w filmie o Pstrowskim, kiedy wchodzi do pijalni, żeby się napić piwa, a wszyscy górnicy krzyczą na niego „wyścigowiec”. Wtedy on kładzie pieniądze na ladę i wychodzi. Trudno powiedzieć, jak potoczyłoby się dalsze życie Pstrowskiego. Stachanow zapił się prawie na śmierć i zakończył życie w szpitalu psychiatrycznym .

„Gdyby nie przedwczesna śmierć Pstrowskiego, jego losy byłyby losami Birkuta – Człowieka z marmuru, z pomnika, zapomnianego bohatera pracy socjalistycznej strąconego z piedestału, którego marmurowy wizerunek porzucono w muzealnym magazynie, a portret usunięto z dekoracji pierwszomajowej” – konstatuje Krystyna Janda.

Na razie IPN nie wypowiada się na temat dalszych losów tego pomnika.

(Wyk. „Pierwszy socjalistyczny święty” Nowiny zabrzańskie.)