Robol który „zaharował się na śmierć „

Wincenty Pstrowski, jego imieniem nazywano ulice i place nie tylko na Śląsku, także w innych miastach Polski, m.in. w Gnieźnie, Szklarskiej Porębie, Łodzi, Poznaniu a nawet w Warszawie.

IPN jasno teraz jednak postanowił, że należy go zdekomunizować. Jego zbrodnią komunistyczną było nawiązanie do postaci radzieckiego górnika Aleksieja Stachanowa.

W nocy z 30 na 31 sierpnia 1935 r. w kopalni „Centralnaja” w Donbasie wyrąbał w ciągu jednej zmiany 102 tony węgla, przekraczając 1400 proc. normy wynoszącej 7 ton. Tak narodził się ruch stachanowski i współzawodnictwo pracy.


Wincenty Pstrowski nawiązał do tej postaci i 27 lipca 1947 r. ogłosił historyczny apel:

„Od maja ubiegłego roku pracuję jako rębacz na kopalni „Jadwiga” w Zabrzu.

W lutym wykonałem normę 240 procent, wyrąbując 72,5 m chodnika. W kwietniu wykonałem normę 293 procent, wyrąbując 85 m chodnika.

W maju dałem 270 procent wyrąbując 78 m chodnika…

Kto da więcej niż ja!”

 

Tak rozpoczęło się współzawodnictwo pracy, ściganie w wyrabianiu norm  na budowach domów, w odbudowie zniszczonej przez wojnę polskiej gospodarki.

Pstrowski urodził się 28 maja 1904 r. w Wierzbnie w powiecie miechowskim. Nie miał żadnego wykształcenia. Pracował jako robotnik wiejski.

W 1928 r. przyjechał do Sosnowca, gdzie znalazł pracę w kopalni „Mortimer”. W wyniku wielkiego kryzysu gospodarczego utracił zatrudnienie i przez pewien czas utrzymywał się wydobywając węgiel w tzw. biedaszybach.

W 1937 r. wyemigrował do Belgii – podjął pracę w jednej z tamtejszych kopalń węgla kamiennego (rejon Mons).

Po zajęciu Belgii przez Niemców w 1940 r. wstąpił do Komunistycznej Partii Belgii i zaangażował się w belgijski ruch oporu. Miał wtedy poznać Edwarda Gierka ale podobno nie darzył go estymą, ze wzajemności.

Do kraju powrócił w 1946 r. Został zatrudniony w Kopalni Węgla Kamiennego „Jadwiga” w Zabrzu.

Gierek po powrocie do kraju poszedł w karierę polityczną, co Pstrowski uznawał za wymigiwanie się od ciężkiej pracy.

Po swoim apelu Pstrowski przez rok gościł na pierwszych stronach gazet, bił rekordy pracy… gdy nagle umarł.

W wersji oficjalnej  na białaczkę, ale prawdopodobną przyczyną zgonu mogło być usunięcie trzech zębów i następnie zbyt szybki powrót do pracy, co skończyło się zakażeniem krwi. Penicyliny jeszcze wtedy nie było.

Jego śmierć wywołała liczne komentarze, popularne wówczas powiedzonko głosiło, że „jeśli chcesz iść na Sąd Boski, pracuj tak jak Wicek Pstrowski”.

IPN dziś określił Pstrowskiego jako „inicjatora stalinowskiej kampanii „współzawodnictwa pracy”, propagatora wzorców sowieckich” i zalecił usunąć jako patrona, ulic, placów, itp. w całej Polsce.

Wielu starszych obywateli reagowało zdziwieniem :

„Pstrowski nie był komunistycznym zbrodniarzem, nikomu nie wyrządził krzywdy. Wręcz przeciwnie : wtedy węgiel był na wagę złota, potrzebny do  odbudowy zniszczonego przez wojnę kraju i zapewnienia ludziom ciepła. Był na wagę złota.

Pstrowski do historii wszedł jako robol, który „zaharował się na śmierć „.

Jest z nim jednak problem : co prawda jako symbol komunizmu zrzucony został z cokołów, ale został po nim pomnik w Zabrzu.

Postawiono go w 30 lat po jego śmierci w 1978 roku, po 1990 planowano go zburzyć ale nie zgodzili się na to górnicy. Jest w tym pomniku pewna metafora historyczna – powstał w rok po wejściu na ekrany filmu Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru”.

„Gdyby nie przedwczesna śmierć Pstrowskiego, jego losy byłyby losami Birkuta – Człowieka z marmuru, z pomnika, zapomnianego bohatera pracy socjalistycznej, strąconego z piedestału, którego marmurowy wizerunek porzucono w muzealnym magazynie, a portret usunięto z dekoracji pierwszomajowej” – konstatuje Krystyna Janda.

Na razie IPN nie wypowiada się na temat dalszych losów tego pomnika.