Ostatnia polska czarownica

czar%20tytul

Co roku w Reszlu odbywa się widowisko, odtwarzające proces i spalenie na stosie oskarżonej o czary Barbary Zdunk, w rocznicę egzekucji przed reszelskim zamkiem – 21 sierpnia 1811 r.

Władze miasta postanowiły przypomnieć w ten sposób „ostatni stos w nowożytnej Europie”. Oczywiście w celach marketingowych – rozgłos wokół widowiska przyczynić się ma do turystycznej promocji Reszla.

Nasuwa się jednak pytanie – czy warto obalać mit o dawnej Rzeczpospolitej jako „państwa bez stosów”?

Bo jednak stosy w Polsce jak najbardziej płonęły – może tylko rzadziej, niż np. w Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Włoszech.

Wedle dość rozbieżnych szacunków historyków, za czary spalono w Polsce do ok. 20 tysięcy nawet kobiet, z tym, że połowa została zamęczona na śmierć podczas tortur, została powieszona lub zginęła wskutek samosądów.

Image

Wspomniana Barbara Zdunk miała 42 klata, czworo dzieci , gdy oskarżono ją o czary a właściwie o podpalenie miasta, z miłości do niewiernego kochanka. Za karę, że ją porzucił.

Kobietę potraktowano okrutnie, bez prawa do obrony.

W więzieniu była nie tylko bita, ale też regularnie gwałcona, tak że śmierć była dla niej wręcz wybawieniem, od niekończących się cierpień.

W takich warunkach spędziła cztery lata, rodząc jeszcze dwójkę dzieci.

Strażnicy więzienni zrobili sobie burdel w jej celi, sprzedając jej ciało każdemu, kto chciał płacić. Jedno z jej dzieci zmarło, przez co została oskarżona jeszcze o dzieciobójstwo …

Przed spaleniem litościwie ją podobno jednak uduszono.

Image

Zdarzyło się to w oświeconym państwie, w 1811 roku , 35 lat po  zniesieniu w Polsce kary śmierci za czary.

Zniósł ją Sejm w 1776 roku, ze wstydu po masakrze w Doruchowie koło Ostrowa Wielkopolskiego.

Rok wcześniej lokalny dziedzic doprowadził tam do aresztowania za czary 14 miejscowych kobiet, z których trzy zmarły podczas tortur, a reszta spłonęła na stosie.

Informacje o tym zdarzeniu pochodzą z wychodzącego ongiś we Lwowie tygodnika „Przyjaciel Ludu” – oto relacja z tych wydarzeń.

Zaczęło się od tego, że żonę owego Stokowskiego okropnie zaczął boleć palec, a włosy zaczęły zwijać się w kołtuny.

Do chorej wezwano trudniącą się leczeniem kobietę z sąsiedniej wsi.

Postawiona przez nią diagnoza była jasna – wszystkie dolegliwości p. Stokowskiej były sprawką czarownic.

Opierając się na wskazaniach znachorki dziedzic Stokowski kazał pojmać siedem miejscowych kobiet.

Zarzuty, jakie postawiono zatrzymanym, były niezwykle poważne: spotykanie się z diabłami w każdy czwartek, wylatywanie kominami na Łysą Górę, zatrzymywanie deszczów – bądź przeciwnie – ich sprowadzanie, itp.

Image

Kobiety poddano „badaniom”, każdą wyprowadzono na most i – związaną powrozami – w czterech chłopa powoli spuszczano na wodę.

Jednak żadna z nich nie tonęła, gdyż obszerne spódnice, nim namokły, każdą z nich unosiły na wodzie. Dla dziedzica Stokowskiego wniosek był jednoznaczny: pławione kobiety z pewnością są czarownicami.

Po orzeczeniu dziedzica wszystkie kobiety zostały zawleczone do dworskiego spichlerza i wpakowane do beczek z wyciętymi otworami, w taki sposób, że mogły tylko klęczeć.

Do beczek poprzyklejano kartki z napisem „Jezus + Maryja + Józef” aby diabli nie zbliżyli się i pomocy jakowejś czarownicom nie udzielili.

W nocy do spichlerza przewieziono jeszcze siedem innych kobiet, tak więc liczba pojmanych czarownic wynosiła już czternaście.

Egzekucja czarownic nie mogła się jednak odbyć bez wydania stosownego wyroku.

Aby taki wyrok lege artis uzyskać, dziedzic Stokowski sprowadził z miasteczka Grabowa „prawo” – czyli sędziego i dwóch katów.

Ponieważ przesłuchiwane kobiety nie chciały dobrowolnie przyznać się do uprawiania czarów, nie obeszło się bez tortur, w wyniku czego trzy kobiety następnego dnia zmarły.

Jako ciekawostkę warto dodać, że prowadzący proces sędziowie obficie raczyli się gorzałką – co było wówczas normalne.

Oto popularne sposoby przesłuciwania oskarzonych.

Image

Hiszpański osioł (kołyska) – Hiszpański osioł był dosyć bolesną i rażącą w naszą delikatność torturą.

Nie powodował poważnych obrażeń ciała, jednak stosowanie było potwornie uciążliwe dla ofiary.

Sadzano ją bowiem okrakiem na drewnianym klocu w kształcie trójkąta, o ostrych krawędziach, zakończonych dużymi drzazgami, tudzież ponabijanymi drewnianymi kolcami.

Katowaną osobę przesuwano wzdłuż tego kloca a kolce i drzazgi raniły najdelikatniejsze miejsca jakimi są genitalia, odbyt i wewnętrzne strony uda. Dla zwiększenia efektywności zadawanego bólu, przywiązywano do nóg obciążniki i/lub podpalano.

Image

Krzesło inkwizytorskie – stosowane było w Europie Środkowej, zwłaszcza w Norymberdze i Fegensburgu, gdzie stosowano je do roku 1845 podczas regularnych przesłuchań sądowych.

Oskarżonego sadzano nago w taki sposób, iż każdy najmniejszy nawet ruch powodował wbijanie się kolców w ciało.

Na łonie kobiet często dla dodatkowego obciążenia kładziono około pięćdziesięciokilogramowy kamień.

Torturę prowadzono przez wiele godzin.

Częstokroć kat zwiększał dodatkowo cierpienia nieszczęśnika chłoszcząc jego członki, szarpiąc ciało kleszczami, miażdżąc palce lub używając innych jeszcze technik. Krzesła miały różne wymiary, kształty i fantastyczne odmiany.

Hiszpańskie buty- Narzędzie tortur w formie imadła zamkniętego w drewnianym lub metalowym pudełku. Kiedy dokręcano śrubę, miażdżyła stopę.
Buty mogły też zawierać kolce. Popularność zdobyły dzięki prostocie, nie wymagającej większych kwalifikacji kata.

W innej wersji tortury polegały na wkładaniu nogi ofiary do metalowego buta (najczęściej coś na wzór pantofla) i podgrzewaniu go.

Image

Istnieje wersja, że nasz papież przeprosił za Inkwizycję, co nie jest prawdą .

W 2000 roku  Jan Paweł II powiedział, że do tak delikatnego zagadnienia jak inkwizycja trzeba podejść z punktu widzenia ówczesnej epoki, zbadać okoliczności, a dopiero potem wydawać werdykty.

Wróćmy do Doruchowa, gdzie w wyniku tortur kobiety przyznały sie grzecznie do wszystkiego, m.in. do uprawiania seksu z szatanem i innymi diabłami.

Image

Nie trzeba też chyba dodawać, że cały ten proces był jedynie formalnością.

Stos dla doruchowskich czarownic ustawiono między Doruchowem a Piłą, przy drodze Kalisz – Kępno.

„Czarownice” – którym towarzyszyli zakonnicy – przywieziono wozami i wciągnięto na stos po drabinach.

Czterej pachołkowie katowscy odbierali kolejne kobiety, kładli je twarzą do ziemi i klockami dębowymi przyciskali każdej kark i nogi.

Gdy sędzia zawołał „zapalaj pochodnie”, kaci ustawili około stosu szereg ludzi z pochodniami.

Po komendzie „pal!”, cały stos stanął w płomieniach.

Po spalonych kobietach zostały trzy córki w wieku 15 – 16 lat.

Dla „sądu” oczywiste było, że : „będąc córkami czarownic, musiały się już nauczyć tej diabelskiej sztuki i dusze czartom zapisać, aby się więc wyrzekły wspólnictwa z diabłami, mają być u słupów rózgami smagane”.

Wskutek pobicia jedna z nich kilka dni później zmarła.

Te opowieści warto zadedykować wesołym włodarzom miasteczka Reszel, tak hucznie i wesoło świętujących rocznicę palenia kobiet przez swoich poprzedników.

Bo nawet Francuzi na swe święto Wielkiej Rewolucji Francuskiej nie wyciągają na ulicę gilotyny …

Image