Cień wielkiej Góry
To zdarzenie wciąż uwiera wielu ludzi.
Śmierć w górach, niby w alpinizmie tak normalna, jak na wojnie ale ta budzi szczególne kontrowersje. Przypomnijmy. Najpierw była euforia. Znów Polak najlepszy, znów „potrafi”. Na niezdobytym w zimie Broad Peaku (8047 m) stanęli Adam Bielecki i Artur Małek. W 40 minut po nich Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Żywi wrócili z góry tylko dwaj pierwsi – Berbeka i Kowalski zostali tam na zawsze. Egoistycznie zostawił kolegów, wszedł na szczyt a potem zszedł z niego w ekspresowym tempie, nie oglądając się na współtowarzyszy. Nie zaczekał na nich, nie pomógł. O to wszyscy mają do niego pretensje. Adam Bielecki na szczycie góry Nie ryzyka. Śmierci. Człowiek zaczyna tam powoli umierać i to, czy walczy z trudnościami technicznymi, czy idzie przed siebie, jest wobec tego faktu wtórne. Do takiej wysokości nie da się przystosować. Zbyt długi czas przebywania w strefie oznacza, że możesz nigdy nie wrócić do domu. Spadniesz w przepaść, zamarzniesz, umrzesz na chorobę wysokościową…
Gdyby został i czekał około godzinę na kolegów, mogłoby być więcej trupów, nie wiadomo jak długo wytrzymałby jego organizm na tych wysokościach, w tak niskich temperaturach, na głodzie tlenowym. Na tej wysokości, gdy wieje huragan a temperatura spada do minus 60, nie można ot tak przysiąść sobie na śniegu i czekać na kolegów. Może Wielickiemu wróciły wspomnienia? 1986 rok, też zimowa wyprawa na trzeci szczyt świata – Kanczendzongę w Himalajach. Do obozu szturmowego dotarło czterech wspinaczy : Jerzy Kukuczka, Krzysztof Wielicki, Andrzej Czok i Artur Hajzer. Rankiem okazało się, że Czok jest tak chory, że nie jest w stanie sam włożyć raków. Obrzęk płuc wymagał natychmiastowego sprowadzenia chorego na niziny, przy czym choroba gwałtownie postępowała. Był po prostu najsłabszy z tej czwórki, tylko ambicją i nadludzkim wysiłkiem dorównywał Kukuczce i Wielickiemu, wtedy będących w wielkim „gazie”. Co zrobili wtedy himalaiści? Wielicki z Kukuczką wyruszyli w górę, a Czok z Hajzerem zaczęli schodzić sami. W obozie III himalaista zmarł.
Kukuczka z Wielickim zdobyli górę i po powrocie pochowali Czoka na wysokości ponad siedmiu tysięcy metrów w szczelinie lodowej. Czy gdyby zrezygnowali ze zdobywania góry, w trójkę szybciej sprowadziliby kolegę do bazy? Sześć lat później na wysokości ok. 8250 metrów zaginęła Wanda Rutkiewicz. Zaginęła bo nigdy nie odnaleziono jej ciała. W trzy lata później na Lhotse zginął Jerzy Kukuczka.
Dziś Wielicki – zresztą kierownik feralnej wyprawy, z pewną wyrozumiałością i delikatnością tłumaczy napastliwym dziennikarzom zawiłości wchodzenia na tak wysokie góry. I tajemnice w nich umierania… Nie mógł rozkazać im „wracajcie”, szczególnie 58-letniemu Maciejowi Berbece, tam w górze moralnemu liderowi wyprawy. Ta góra mu się zresztą należała! 25 lat temu „prawie” ja zdobył. Prawie, bo dostał informację z bazy, ze jest na szczycie, a był na przedwierzchołku Rocky Summit, na wysokości 8028 m, ledwie 20 metrów od szczytu. Skończył wtedy ze wspinaniem i teraz po 25 latach dostał propozycję ponownego wejścia na Broad Peak. Czy można go było wycofać? Czy posłuchałby polecenia powrotu, znów spod wierzchołka? Czy w wieku 58 lat nie był za stary na taki wyczyn? Faktem jest, że Adam Bielecki wyraźnie odstawał od reszty zespołu, jest bowiem prawdziwym „zwierzęciem” w górach, imponując wydolnością organizmu. Tyszanin, rocznik 1983, indywidualista, w wieku 17 lat jako najmłodszy na świecie dokonał samotnego wejścia w stylu alpejskim na Chan Tengri (7010 m n.p.m.) Styl alpejski to wyczynowy, tylko z plecakiem, bez biwaków i tlenu. Autor blisko 100 wejść wspinaczkowych zarówno latem jak i zimą. Lider kilkudziesięciu wypraw w góry Azji, Afryki, Europy i obu Ameryk. Jest z wykształcenia psychologiem i tak analizuje swoje reakcje : -Nasz stan umysłu w takich chwilach wymyka się opisowi słownemu. To stan bardzo wysokiej koncentracji zbliżonej do medytacji a wszystko podszyte bardzo silnym strachem. Ataki na siebie przyjął impulsywnie, grożąc, że wyjedzie z Polski, został napiętnowany i jest kozłem ofiarnym, tu już nie ma dla niego miejsca. Jest jeszcze jedna refleksja – był to kolejny szczyt zdobyty zimą. To polska specjalność, zaczęło się od wejścia, po raz pierwszy na świecie w zimie, na Mount Everest, przez Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego w 1980 roku. Na dwanaście 8-tysięczników, 10 zdobyli zimą Polacy. Projekt Polski Himalaizm Zimowy 2010 – 2015 zakładał wejścia jeszcze na 2 ostatnie szczyty ale teraz się załamał. Hajzer zginął w lipcu, na projekcie ciąży cień zmarłych pod Broad Peakiem i Bielecki nie dokona najbardziej spektakularnego wejścia na K-2, nazywanego samobójczym w zimowych warunkach. Chyba, że już w innych barwach i z innym zespołem. Chce chodzić w góry z zagranicznym zespołem. Ministerstwo Sportu i Turystyki zawiesiło finansowanie Polskiego Himalaizmu Zimowego. (zdjęcia ze strony: http://polskihimalaizmzimowy.pl ) |