Sprawiedliwość po latach

Spotkała dr Jolantę Wadowską – Król, o której mówi się, że uratowała w latach 70 zdrowie, może nawet życie, ok. 5 tys. dzieci w Szopienicach.

Zaczęło się w 1974 r gdy pracowała w szpitalu w Będzinie i przychodni dziecięcej w Dąbrówce Małej. Zaniepokoił ją mały pacjent z powracającą niedokrwistością. Mieszkał z rodzicami w pobliżu Huty Metali Nieżelaznych „Szopienice”. To było przeklęte wtedy miejsce . Normy ekologiczne w okolicach huty przekroczone były 100-krotnie.

„Pył na podwórkach był słabą rudą ołowiu, więc dzieci zjadały ołów nawet razem z bułką trzymaną w ręku podczas zabawy. Na tych ulicach nie przeżywało żadne zwierzę z wyjątkiem szczurów. Jeśli pojawiał się kanarek, to wytrzymywał pół dnia” – cytat z z reportażu „Na ołowianym froncie „ z Gościa Niedzielnego.

Dr Krół podejrzewała chorobę, która w tym czasie była już rzadko spotykana – ołowicę. Ołowica to groźna choroba, atakująca układ krwiotwórczy i układ nerwowy. Zatrucie ołowiem może prowadzić m.in. do zaburzenia widzenia, uszkodzenia wątroby i nerek, a także być przyczyną opóźnienia w rozwoju ogólnym i umysłowym.

Młoda lekarka zbadała jeszcze kilkoro dzieci, jej obawy się potwierdziły i poszła z tym odkryciem do prof. Bożeny Hager- Małeckiej. Była to już w owym czasie znacząca postać w pediatrii, z której zdaniem się liczono i pod jej parasolem ochronnym mogła przeprowadzić akcję przebadania tysięcy dzieci z Szopienic. To była mrówcza praca, nie było wtedy komputerów, każde dziecko posiadało swoją kartę, z wynikami badań, itp.

Większość dzieci wysłano na długotrwale leczenie do sanatoriów w Istebnej i Rabce, dr Król doprowadziła też do przeprowadzki całych rodzin z familoków w szopienickiej strefie śmierci. Było to możliwe dzięki dyskretnym interwencjom profesor Małeckiej u gen. Ziętka i Gierka , bo miejscowi bonzowie partyjni usiłowali całą sprawę zamieść pod dywan. Szkodliwa dla ludzi działalność huty nie pasowała do obrazu propagandy sukcesu. Stare familoki zrównano z ziemią a mieszkańców przeniesiono do nowych budynków.

Cała złość partyjnych działaczy skrupiła się jednak na dr Król – lekarkę złośliwie nazwano Matką Boską Szopienicką – co miało brzmieć jak obelga a brzmi jak najwyższy komplement i tak ją tytułowali wdzięczni mieszkańcy Szopienic. Niestety lekarkę kosztowało to osobisty dramat – karierę naukową – nie zrobiła doktoratu, odsunięto ją od dalszych badań, a dyspozycyjni „naukowcy” Śląskiej Akademii Medycznej odrzucili jej pracę doktorską.

Dr Jolanta Wadowska – Król do zawodowego końca już, do emerytury pracowała w lokalnej przychodni zdrowia jako szeregowy lekarz, nie wracając do tamtych wydarzeń.

Nie zapomnieli o niej wdzięczni mieszkańcy, przed kilku laty dowiedzieli się o niej dziennikarze, pojawiły się artykuły i nagrody, m.in. od rzecznika praw obywatelskich. Teraz radni katowiccy przyznali dr Wadowskiej Król tytuł Honorowego Obywatela Katowic. Znalazła się w gronie takich osobowości jak Jan Paweł II, Wojciech Kilar, czy Kazimierz Kutz.