Prawdziwe historie z życia .

ghost

Doświadczam czegoś bardzo niezwykłego, mój zmarły mąż nie daje mi wciąż spokoju – zanim popukacie się w głowę – posłuchajcie mojej historii.

Dodam, że nie nigdy nie wierzyłam w duchy ale teraz już wiem, że są !

Przed trzema laty straciłam męża, po 23 latach wspólnego życia zabrała mi go śmiertelna choroba . Wpadłam w rozpacz, bo po tylu wspólnych latach, małżeńskich więzów, ciągle byliśmy w sobie zakochani jak para smarkaczy.

Byliśmy żywym przykładem przysłowia o dwóch połówkach jabłka – jak Romeo i Julia, Scarlett O’Hara i Rett Butler z „Przeminęło z wiatrem”, czy Oliver i Jenny z „Love story”.

PHOTO: EAST NEWS/EVERETT COLLECTION GONE WITH THE WIND, Clark Gable, Vivien Leigh, 1939
PHOTO: EAST NEWS/EVERETT COLLECTION
GONE WITH THE WIND, Clark Gable, Vivien Leigh, 1939

To była magia dwóch dusz i ciał.

Mój Karol był wyjątkowym człowiekiem, z zawodu nauczyciel fizyki, obdarzony niezwykłym talentem, bo miał bioenergetyczne zdolności , potrafił nawet leczyć ludzi .

Powie ktoś – a sam siebie nie wyleczył ?

Myślę, ze się „zaraził” chorobą od pacjenta, nie oczyścił się po seansie i ona przeszła na niego. Gdy zachorował to od razu mi powiedział:

– Zula ja odchodzę, to już jest koniec .

Nie wierzyłam mu, nawet żartowałam, że jak to typowy mężczyzna popada w hipochondrię.

Po trzech miesiącach trzymałam w rękach urnę z nim ..

Ja jestem racjonalistką, twardo stąpam po ziemi i nieraz kwestionowałam jego wiarę w nadprzyrodzone zjawiska , np. w duchy.

Karol interesował się zarówno fizyką kwantową, jak i sztukami ezoterycznymi, sam układał horoskopy, potrafił czytać przyszłość z kart Tarota, itp.

Twierdził na przykład, że po śmierci przez pewien czas pozostajemy w zawieszeniu – już nie żyjemy a jeszcze nie przeszliśmy na drugą stronę. Trawi nas niepokój, nie jesteśmy gotowi i pozostajemy na ziemi w którymś tam wymiarze, bo jego zdaniem mamy więcej wymiarów niż cztery.

Calabi-Yau-alternate

Wykładał mi teorię tzw. supertstrun ale szczerze to nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi.

Pierwsze dni i miesiące po jego śmierci to była rozpacz i gehenna.

Cierpiałam strasznie i najlepszym dla miejscem na ziemi była dla mnie ławeczka przy jego grobie.

Córka zaprowadziła mnie do psychologa, po kilku wizytach zrozumiałam, ze muszę już do końca życia żyć bez niego … Wracałam do życia powoli, trwało to ponad rok, zanim pogodziłam się z wyrokiem losu.

Dałam się przekonać do innego niż czarny ubioru, zaczęłam prowadzić jakieś życie towarzyskie. Psycholog, miła kobieta uzmysłowiła mi, że przecież trzeba iść dalej i pewnie osoba, która odeszła, życzy z całego serca swojej ukochanej połówce, by miała normalne, szczęśliwe życie!

I we śnie pojawił mi się Karol, po raz pierwszy od swojej śmierci. Siedział przy moim łóżku, patrzył na mnie czule i kiwał potakująco głową – zrozumiałam, że na potwierdzenie słów pani psycholog.

2065858270

Najgorsze były weekendy, niedziele, święta , bo wtedy najbardziej odczuwałam samotność.

Córka na studiach w innym mieście, koleżanki zajęte swoimi domowymi obowiązkami, ile można spacerować z psem ? Ale właśnie przez psa wszystko mi się zmieniło, bo poznałam Jerzego. Właściciela dorodnego jamnika, który zainteresował się moją Perełką.

Psiarze to osobna rasa ludzi, łatwo na „psim gruncie” nawiązują znajomość, potrafią godzinami opowiadać o swoich wychowankach. Po kilkunastu minutach byliśmy już starzy znajomi i tak się to zaczęło. Jerzy też był sam, od 8 lat wdowiec, starszy ode mnie o 5 lat. Nie będę ukrywać ale spodobaliśmy się sobie, zaczęły się spotkania, najpierw z psami na spacerkach a potem już sami. Wyjścia do kawiarni, do kina.

Jestem kobietą, co prawda seks zepchnęłam do podświadomości ale teraz, przy tym przystojnym mężczyźnie obudziły się moje instynkty i potrzeby. Przecież ponad 3 lata nie byłam z mężczyzną, a mam duży temperament. Widziałam, że się mu podobam, jak łakomie na mnie patrzy i czułam ciepło w brzuchu …I zrobiłam pierwszy krok – zaprosiłam go do siebie na kolację.

Dobrze gotuję, ale widziałam, że tego wieczoru ma apetyt na coś innego …

Lubię przeglądać stare przepisy, wertować książki kucharskie, sama też chętnie eksperymentuje w kuchni. Na ten wieczór wybrałam pieczoną kaczkę nadziewaną jabłkiem i szynką. Piecze się ją ok. dwie godziny w piekarniku i tak sobie wyliczyłam czas, , że będzie gotowa w kwadrans po przystawce z łososia i awokado.

Jerzy przyszedł punktualnie, co do minuty niemalże, z wielkim bukietem róż. Po raz pierwszy zobaczyłam go w garniturze, leżał na nim pięknie, wyglądał w nim, jak brytyjski dyplomata.

Siedzieliśmy czekając na kaczkę i sącząc czerwone wino, które przyniósł, nastawiłam moją ulubioną płytkę z Kate Busch i Peterem Gabrielem „Don’t Give Up”,

maxresdefault

„…Nie poddawaj się, bo masz przyjaciół, nie poddawaj się, jeszcze cię nie pokonano…”

I nagle Jerzy pociągnął nosem i z niepokojem zapytał, czy nic nie czuję . Poczułam .. z piekarnika w kuchni walił czarny dym, to płonęła moja kaczka..Nastawiłam przecież jak zawsze na 180 stopni, więc dlaczego nagle dziś się spaliła ..?

To miał być mój popis kulinarny, zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka. Jerzy w sekundę opanował sytuację, ugasił moją kaczkę i wziął mnie płaczącą w ramiona.

– Nie martw się – powiedział – Jeszcze mi upieczesz całe stado kaczek ..

To mnie rozśmieszyło , zaczęliśmy się oboje śmiać i … całować jak szaleni…

To był szalony seks, Jerzy też był bardzo wyposzczony, do tego męski bardzo, więcej niż dobrze wyposażony, znający się na rzeczy, krótko mówiąc .. odleciałam.

Przypomniały mi się lata młodości, bo z powodu wieloletniej choroby męża seks znajdował się u mnie od dawna na dalekim miejscu. Musiał mi wystarczyć mój „przyjaciel” wibrator. A teraz …

Z dywanu, fotela i stołu przenieśliśmy się do sypialni i nastąpiło coś, czego znaczenie zrozumiałam dopiero później.

Pamiętam, że starannie zamknęłam drzwi do pokoju. Leżeliśmy potem zmęczeni sobą i syci i nagle powiedziałam głośno, coś chyba głupiego :

– Gdyby Karol nas teraz zobaczył, to chyba by się przesypywał w urnie…

I wtedy te drwi otworzyły się gwałtownie, jakby z przeciągu. Zrobiło się zimno, jakby ktoś otworzył drzwi do lodówki…

scary-ghost

Najpierw ta kaczka teraz te drzwi – nie skojarzyłam wtedy tych faktów.

Zaczęły się dziać dziwne rzeczy w moim domu. Przestawiały mi się przedmioty, gubiły rzeczy ale składałam to na karb mojego roztargnienie z miłości, bo zakochałam się w Jerzym bez pamięci, jak gówniara. Spędzaliśmy z sobą każdą prawie chwilę, dni i noce. I pewnej nocy zdarzyło się coś, co mi pozwoliło połączyć z sobą te wszystkie dziwne zdarzenia. Spałam wtulona w Jerzego i nagle obudziło mnie wrażenie, ze ktoś jest w kuchni. Usłyszałam jakże mi znane i bliskie odgłosy.

Charakterystyczny, papierosowy kaszel mojego zmarłego męża, parzył sobie herbatę, hałasował jak zwykle, szukając w szafce filiżanki…

Jak ja strasznie krzyczałam… Jerzy tak się przestraszył, że już chciał dzwonić po pogotowie. Będąc w totalnym soku wykrzykiwałam podobno takie słowa pod adresem zmarłego męża :

-Wynoś się wreszcie z mojego życia !

A przecież tak go kochałam, nie mogąc przez ponad rok pozbierać się po jego śmierci ?

Jak wspomniałam, mój Karol interesował się zarówno fizyką kwantową, jak i sztukami ezoterycznymi, sam układał horoskopy, potrafił czytać przyszłość z kart Tarota, itp. Czy nie może się pogodzić ze swoją śmiercią i pozostaje ciągle na ziemi?

Ale czy on nie rozumie, że ja żyję i mam prawo być szczęśliwa?

Będziesz mnie prześladować?

Rzuciłeś na mnie klątwę ? Myślisz, że Cię zdradziłam?

Zawsze Cię będę pamiętać ale jak mnie kochasz, to już odejdź …Karolu … proszę ..

3403904_mrok-krew-smierc