Mam męża „inteligentnego” alkoholika
Na pozór powinnam być szczęśliwa, albo co najmniej zadowolona z życia. Dom, auto dobrej marki, finanse zadowalające, dzieci na studiach.
Stać nas na dobre wakacje ale nie jeździmy. Właściwie to żyjemy jak w więzieniu, bo rządzi nami wódka. Mąż od kilkunastu lat pije, ale gdy zwierzyłam się z tego bliskiej koleżance, ta postukała się w głowę : – Chyba ci się w głowie przewraca, to taki spokojny i kulturalny człowiek. Przesadzasz jak zwykle. Drink jeszcze nikomu nie zaszkodził ! Nasz dzień wygląda tak: Oboje rano wychodzimy do pracy, ja wracam wcześniej, robię obiad, on jest przeważnie wieczorem. Wchodzi i od razu do lodówki, otwiera piwo. Po obiedzie pierwsza wizyta w barku. Zaczyna się tankowanie, już do późna, przed telewizorem, nawet wyłączonym, aż zaprowadzę go do łóżka. Rano shower, śniadanko, kremik pod oczy i pan Robert gotowy jest na wyzwania świata! Najgorsze są weekendy bo wtedy zaczyna się od śniadania. Nie od razu wchodzi na orbitę, tu piweczko, tam kieliszeczek, „plasterkuje” – to jego określenie na picie drinka co godzinę, aż do całkowitego upadku wieczorem. Gdy mamy gości na grillu, czy imprezie, to się pilnuje, pije niby razem z nimi, ale tak chytrze, że wydaje się, iż gospodarz się obija, co mu wypominają nawet koledzy! Tyle, ze oni idą potem do domu a on już sam, leci dalej, do utraty przytomności niemalże … Gdy jesteśmy u kogoś, to się pilnuje a właściwe picie zaczyna po powrocie do domu. Mój mąż był moją wielką miłością, przez pierwsze lata małżeństwa nawet nie zwracałam uwagi na to, że lubił wypić. Pracował ciężko, dobrze zarabiał, z racji zawodu miał wiele okazji, czy było w tym coś nagannego, że wracał z pracy w stanie wskazującym ? Widocznie musiał, dla dobra sprawy …Po alkoholu bywał wesoły, dowcipny, zabawny nawet, nie da się ukryć w seksie lepszy niż na trzeźwo, nie było nigdy żadnych obelg, awantur, nigdy nie podniósł na mnie, czy na dzieci ręki. Kładł się grzecznie spać, a rano znowu mieliśmy wzorowego i trzeźwego mężusia i tatusia. Przeciwieństwem był jego ojciec, alkoholik. Potrafił wyrzucić żonę z dziećmi z domu, wynosił rzeczy do sprzedania na wódkę. Robert mimo to, kochał go bardzo i chyba jako jedyny w rodzinie opłakał po śmierci. Szczerze powiem, że to mężowskie picie traktowałam przez lata z pobłażliwością, jako męską rozrywkę, zgodnie z polską zasadą, że „prawdziwy chłop musi wypić „. Wtedy jednak zdarzały mu się przerwy, kilkumiesięczne nawet, no i nie wypił sam, musiał mieć towarzystwo. To przejście w stałe picie trwało lata całe, wreszcie alkohol stał się u mojego męża codziennością. Wycofał się z życia towarzyskiego i rozpoczął życie domatora. Odizolowanie się od znajomych było mu potrzebne tylko, aby móc w spokoju i bez świadków upijać się w trupa. On się tego wstydzi, zapasy alkoholu uzupełnia raz tygodniu, odwiedza markety różne, oddalone od domu, stara się, aby go nie zapamiętano w jednym miejscu. Czy reaguję na to wszystko? Oczywiście i wiele razy. Były awantury, ciche dni, groźby rozwodowe, itp. Od kilku lat już nie śpimy razem, nie wyobrażam sobie seksu ze śmierdzącym wódą pijakiem … Kilka miesięcy temu, nagle powiedział mi w trakcie awantury, po pijanemu, że pije przeze mnie … Miał wielkie życiowe plany, chciał robić wielkie rzeczy a ja go zawsze sprowadzałam na ziemię. Swoim asekuranctwem, zachowawczością, pragmatyzmem, utrącałam jego inicjatywy, zamykałam jak ptaka w klatce. A on nie miał odwagi, żeby nas zostawić i zacząć nowe życie. Miał nawet z kim, bo spotkał kobietę, która go rozumiała, kochała, w łóżku była sto razy lepsza ode mnie, ale musieli się rozstać, ze względu na dzieci. Nie mógł nas zostawić, one by mu tego nie wybaczyły. Tak naopowiadał w pijackim widzie a na drugi dzień rano wyparł się wszystkiego i wykpił, że za dużo seriali w telewizji oglądam. Dojrzałam do myśli o rozwodzie . Co o tym sądzisz?
|