Ludzie którzy umrą dwa razy .

17mm16lah2yi7jpg

Pani Margorie Mc Call po długiej chorobie zmarła i została pochowana z całym pogrzebowym ceremoniałem.

Mąż nie zdjął z jej palca ślubnej obrączki i także zaręczynowego pierścionka. Zauważyli to obecni na pogrzebie dwaj osobnicy zwani hienami cmentarnymi i wrócili w nocy na grób.

margorie_mcCall_3bw

Wykopali zwłoki i zaczęli obcinać palec z pierścionkiem, bo sam dobrowolne nie chciał z niego zejść.

I nagle zmarła wydała z siebie okrzyk bólu i usiadła w trumnie. Rabusie też wrzasnęli ale ze strachu i uciekli. Pani Mc Call wydostała  się z cmentarza i udała do domu. Gdy mąż zobaczył ją w drzwiach chwycił się za serce i padł bez życia.

Pointą w tej historii jest to, że w dwa dni później znów odbył się pogrzeb w rodzinie Mc Call, nieboszczyk spoczął w tej samej trumnie a kamieniarz musiał tylko zmienić na pomniku imię Margorie na Jan.

Pani Margorie wyszła za mąż i urodziła jeszcze kilkoro dzieci, zanim ponownie została pochowana. Na jej nagrobku wyryto napis : „Marjorie McCall – przeżyła raz, pogrzebana dwa razy”.

margorie-mccall-grave

To irlandzka historia popularna jest w wielu krajach, w Niemczech miała zdarzyć się m.in. w Kolonii. Zmartwychwstała nazywa się Richmodis von Aducht i ma swoją ulicę Richmodis-Strasse, na której znajduje się  „Richmodis Dom”, gdzie jak mówi legenda – mieszkała.

Legenda nawiązuje do wcale licznych przypadków wstawania z martwych, w większości należy przypisać je raczej niekompetencji lekarzy, którzy zbyt pochopnie orzekli o czyjejś śmierci. Czasem jednak zgon odbywa się zgodnie z całą medyczna procedurą a pacjent nagle ożywa.

Oto przykłady ludzi, którzy już raz umarli .

Pani Li Xiufeng miała 95 lat, kiedy pewnego dnia znaleziono ją leżącą na podłodze martwą. Przeprowadzono próbę zwaną „ułożeniem puchu” polegającą na tym, że na ustach zmarłego układa się kilka włókien puchu lub jedwabiu, żeby sprawdzić czy jeszcze oddycha.

W tym przypadku nie było wątpliwości, nieboszczka była martwa i zimna. Zgodnie więc z miejscowym obyczajem umyto ją i ubrano ją odświętne szaty, po czym położono w otwartej trumnie.

Leżała tak przez prawie tydzień, przyjmują wizyty krewnych i sąsiadów odbywających rytualne żałobne lamenty.

Na dzień przed pogrzebem, domownicy zobaczyli nagle, że trumna jest pusta a pani nieboszczka jest w kuchni i gotuje obiad.

-Li-Xiufeng

–Kiedy spałam bardzo zgłodniałam – przyznała się krewnym i sąsiadom., więc postanowiła wstać, by coś sobie ugotować Zdezorientowana rodzina musiała się nieźle przed nią potem tłumaczyć, bo zdążyli już spalić wszystkie rzeczy „zmarłej”.

W maju 2012 roku 28-letni kelner Hamdi Hafez al-Nubi z Luxoru w Egipcie  dostał w pracy ataku serca. Został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze autorytatywnie orzekli zgon,

Członkowie rodziny zgodnie z tradycją islamską obmyli jego ciało i przygotowali do pogrzebu. Nagle ktoś dotknął ręki nieboszczyka i ze zdziwieniem zauważył, że jest ciepła, mało tego – można było wyczuć tętno. Zaczęto go cucić, podano do powąchania sole trzeźwiące i Hamdi otworzył oczy!

Tak oto uroczystość pogrzebowa zamieniła się w huczną imprezę powitalną zmartwychwstańca.

17 września 2007 roku Carlos Camejo z Wenezueli „zginął „ w wypadku drogowym na autostradzie. Przewieziono go do szpitalnej kostnicy i patolog przystąpił po kilku godzinach przystąpił do autopsji.

Naciął skórę na brodzie nieboszczyka i ze zdziwieniem zobaczył płynąca z rany krew. W tym momencie Carlos wydał z siebie przerażający wrzask:

– Poczułem straszny ból – powiedział potem dziennikarzom.

Carlos

Carlos miał wtedy 33 lata i żyje do dziś. Na zdjęciu prezentuje pismo z decyzją o wykonaniu na nim sekcji.

Mamy i polski przypadek „zmartwychwstania”.

W 2009 roku w Jastrzębiu Zdroju stwierdzono zgon 76-letniego pacjenta, mężczyznę znaleziono nieprzytomnego na terenie prywatnej posesji i wezwano karetkę.

Zespołowi ratownictwa medycznego przewodziła doświadczona lekarka, posiadającą specjalizację drugiego stopnia z anestezjologii i reanimacji. Pacjent nie oddychał, akcja serca ustała, ciało było wychłodzone i po przeprowadzeniu dokładnego badania, lekarka stwierdziła zgon.

Trzy godziny później dyspozytor pogotowia otrzymał kolejny telefon – tym razem od przybyłego na miejsce zgonu pracownika miejscowego zakładu pogrzebowego, który u mężczyzny wyczuł oznaki życia.

Ekipa ratunkowa (ta sama, co poprzednim razem) stwierdziła śladowe oznaki krążenia, a EKG wykazało 20-30 uderzeń serca na minutę. Pacjenta przewieziono do szpitala. Przeżył.

„Non omnis moriar” – nie całkiem umrę – powiedział rzymski poeta Horacy, znany ze słynnego: „carpe diem” – chwytaj dzień, żyj chwilą. Myślał o nieśmiertelności swoich dzieł i myśli.

Jak się okazuje niektórzy jego motto wzięli dosłownie.

( wyk. geekweek.pl)

cdabbeb476aa7eb75c0efa5c524749e2