Historia o drzewie życia.

drzewo%20tytulSporą część życia spędziłam w Szczecinku, chodziłam do szkoły, poznałam przyszłego męża, w końcu się z nim rozwiodłam, urodził mi się syn.
Kawałek życia.

W tym miasteczku jest jezioro Trzesiecko i park przy nim, bywałam tam bardzo często.
Spacery, pierwsze randki, pierwszy pocałunek.

Jakieś dwadzieścia lat temu, gdy jezioro wystąpiło z brzegów, podmyło wielką wierzbę rosnącą tuż nad samą wodą.

Upadła, powalona, częściowo mocząc w wodzie gałęzie i zaczęła usychać.

Był czas, gdy często siadałam na ławce w pobliżu tego drzewa, patrząc na jego agonię.
Czułam się podobnie, konała moja miłość, życie waliło mi się w gruzy.

Któregoś dnia powiedziałam sobie, że jeśli ta wierzba się odrodzi, to i mnie będzie dobrze, ja też uporam się z moimi problemami.

A jeśli nie, to umrę jak ono…

Któregoś dnia zobaczyłam, jak z uschniętego konaru wyrasta zielona gałązka, za nią druga i kolejne.

Na moich oczach moje drzewo zaczęło ożywać, wypuściło nowe liście i chociaż jego pień prawie dotyka lustra wody a konary wznoszą się ku niebu, to teraz rośnie zdrowo!

Wdrapują się na nie dzieci, ludzie robią sobie na nim zdjęcia.

drzewo-zycia male.jpgOno stało się w moim życiu symbolem, kojarzy z wolą istnienia, pragnieniem życia, bo gdy się czegoś bardzo pragnie, to staje się możliwe.

I nie uwierzysz, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki moje życie nabrało blasku, też odrodziłam się na nowo, ożyłam, jak to drzewo.

W moim miasteczku mieszka pani Bożena.

Była moją nauczycielką, ulubioną, najlepszą, i jakoś tak ciągle mamy z sobą kontakt.

Bożena to bardzo wysoka, rudowłosa i piegowata kobieta, z zawsze uśmiechniętymi, niesamowicie zielonymi oczami.

Przez wiele lat była szczęśliwą mężatką, mieli syna, z wiekiem zaczęła chorować i wyjeżdżać na kuracje do sanatoriów.

Kiedyś wróciła wcześniej i zastała męża z inną kobietą.

Nie był to z jego strony skok w bok, od dawna już miał kogoś, ta wpadka przyspieszyła tylko jego decyzję o rozwodzie.

Bożena została sama i popadła w depresję.

To syn ją namówił do internetu, do korespondencji na różnych forach, wreszcie do zalogowania się na portalu randkowym.

Niemalże od pierwszego dnia zaczęła pisać z Adamem, samotnym mężczyzną w wieku podobnym do swojego (59 lat)

Trwało to kilka miesięcy i kiedyś przyjechał….i został w jej życiu na zawsze.

Niedługo potem przy rutynowym badaniu piersi okazało się, że Bożena ma raka.

Wstrząs, załamanie, także obawa, że ten nowopoznany mężczyzna ją opuści.

Bywam czasem w rodzinnych stronach i spotkałyśmy się, wtedy wszystko mi opowiedziała.

drzewo rak.jpg

Spacerowałyśmy po parku nad jeziorem, opowiadała mi o swojej chorobie, strachu przed utratą kolejnej miłości i doszliśmy do mojej, powalonej wierzby.

Wtedy nagle zwierzyłam się jej z mojej historii, o tej wierzbie i nadziei.

Potem już w milczeniu wróciłyśmy do niej do domu.

Gdy przyszedł Adam, Bożena poprosiła mnie o ponowne opowiedzenie historii o drzewie.

Dziś Bożena jest już po operacji, wycięto jej guza i na razie nie straciła piersi.

Adam nie odstępuje jej ani na krok.

drzewo szczescie.jpg

Jest z nią wszędzie i strasznie się kochają, są bardzo szczęśliwi, ale nad każdą chwilą ich życia wisi cień strasznej choroby – rak, który może wrócić w każdej chwili.

Starają się żyć jakby nic się nie zdarzyło, intensywnie, biorąc udział w wydarzeniach, tak aby nic ich nie ominęło.

On jej tylko często robi zdjęcia, w różnych miejscach i sytuacjach…

Wiem o wszystkim co się u nich dzieje, Bożena prawie codziennie wysyła mi mejla, zamieszcza mi na profilu Naszej Klasy coś pięknego.

Rozmawiamy często na gg o życiu, książkach, filmach, o wszystkim tylko nie o chorobie.

Czasem tylko pisze do mnie Adam i wtedy wiem, że dzieje się coś niedobrego.

On wtedy pisze niewiele, jedno zdanie:

-Opowiedz nam historię o drzewie…

 

drzewo 2 wiecz.jpg