A może plac Szewczyka ale Dratewki?

Malutki placyk przy dworcu i galerii w Katowicach stracił patrona Wilhelma Szewczyka i teraz nosi imię małżeństwa Kaczyńskich.

Krótko o historii tej zamiany.

W grudniu 2017 roku wojewoda śląski Jarosław Wieczorek wydał zarządzenie zastępcze, którym sam osobiście zdekomunizował Wilhelma Szewczyka i nazwał jego plac imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich.

Nawiasem mówiąc zrobił to w nocy i po cichu.

(zdjęcie reportażu w TVN)

Wywołało to protesty w mieście, radnych i mieszkańców. Decyzję wojewody radni katowiccy zaskarżyli do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach. W maju 2018 Sąd cofnął decyzję, wojewoda przegrał ale broni nie składał i zajadle walczył dalej. Wniósł skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie i tym razem wygrał. Wyrok jest prawomocny.

To decyzja kontrowersyjna, budząca emocje i protesty. Aby zakończyć spory i kontrowersje w tej sprawie, katowicka Partia Zielonych wpadła na pomysł aby zamienić nazwę placu na Szewczyka Dratewki. Projekt jest kompromisowy – zostaje nazwa Szewczyk, tylko Wilhelm zmieniony zostaje na Dratewkę.

Podobny zabieg przeprowadzono w Tychach z Walentym Kubicą, patronem ulicy na os. K. Był działaczem PZPR, posłem na Sejm w PRL i Instytut Pamięci Narodowej uznał, że jego osoba stanowi symbol komunizmu, wojewoda nakazał więc go wymienić. Urząd miasta zamienił go na… Kubicę ale Melchiora. Kim był Melchior Kubica? To zmarły w wieku zaledwie 21 lat powstaniec śląski, który zginął podczas III Powstania Śląskiego. Trudno się do niego przyczepić, że to komunista.

I wilk syty i owca cała ..
Jak wiadomo Szewczyk Dratewka jest postacią bajkową, dlatego IPN nie musi badać jego przynależności politycznej, analizować życiorysu, itd. Posiada sporą grupę sympatyków w Polsce i poza granicami kraju, uważany jest za bardzo pozytywną postać. Katowiccy Zieloni też darzą go sympatią, o czym piszą w swojej petycji.

 

„Szewczyk Dratewka występuje w dwóch popularnych bajkach: w jednej jako prawdziwy patriota pokonuje złego smoka atakującego podwaliny państwowości polskiej, w drugiej – opartej na motywach ludowych – występuje jako przedstawiciel warstwy robotniczej, obdarzony czułością na sprawy przyrody.

Mamy nadzieję, że pomoże to zadowolić większość mieszkańców miasta Katowice

Urzędy innych miejscowości w Polsce wspierają tę postać co można ocenić między innymi po wsparciu budowy pomnika Szewczyka Dratewki.

Związek z Katowicami również jest wyraźny.

Nie dość że w przedszkolach od lat przedstawiana jest ta postać, to również Instytucją Kultury Katowice – Miasto Ogrodów wsparła ostatnio przedstawienie o tym właśnie tytule, potęgując wpływ mentalny tej postaci na mieszkańców miasta.

Jako koło katowickie Partii Zielonych prosimy o jego wsparcie głosami osób związanych z Katowicami.”

Pod petycją podpisało się już kilka tysięcy internatów.

Niestety może IPN o tym jeszcze nie wie, ale na portalu Kraków Nasze Miasto czytamy, że pan Dratewka wcale nie jest postacią krystaliczną.

„ Smoki w Królestwie Polskim zawsze pełniły pozytywne, obronne role. W czasie wojny smok bronił naszego kraju, w czasie pokoju pilnował skarbca, w zimie pełnił funkcję centralnego ogrzewania w zamku oraz był szybkim środkiem transportu, przede wszystkim lotniczym” – czytamy na portalu.

Tymczasem rzezimieszek Dratewka zabił pożytecznego smoka podstępnie i dla zysku, aby zostać zięciem Króla i zgarnąć sowite wynagrodzenie.

Może więc należałoby go jednak zlustrować?

(zieloni.katowice.pl/petycja-w-sprawie-zmiany-nazwy-placu-w-katowicach)

Nazywanie Szewczyka „symbolem komunizmu” brzmi co najmniej groteskowo. Był postacią wielowymiarową i nietuzinkową, o czym świadczy m.in. ta nieznana historia z jego bogatego życiorysu.

„Gefrajter Wili pisze list do grupenfuchrera Fritza”.

W Archiwum Państwowym w Katowicach IPN odnalazły się dwa listy, napisane w 1942 roku przez Wilhelma Szewczyka, do szczególnego adresata – do samego Fritza Brachta grupenfuchrera SA, gauleitera i nadprezydenta Górnego Śląska. Uznany został za zbrodniarza hitlerowskiego. 9 maja 1945 roku Bracht popełnił samobójstwo wraz z żoną Paulą w miejscowości Bad Kudowa, obecnie Kudowa Zdrój.

Gefrajter Wilhelm Szewczyk 1. kompania 49., rezerwowego batalionu piechoty Werhmachtu w Strassburgu, przebywający na rekonwalescencji w Alzacji po ranach odniesionych na froncie wschodnim pod Smoleńskiem, dowiedział się, że przyjęty został do III grupy Niemieckiej Listy Narodowej.

Nie spodobało mu się to i 17 maja 1942 roku napisał list do gauleitera Brachta:

„Jestem Polakiem, polskiego pochodzenia, z polską przeszłością. Moje drzewo genealogiczne wykazuje jedynie polskie nazwiska, w domu rozmawiamy jedynie po polsku, względnie w polskim dialekcie górnośląskim.

To, że moi rodzice pomimo polskiego pochodzenia zaliczeni zostali do III grupy, jest zrozumiałe. Ich poczucie narodowe, podobnie jak i większości Górnoślązaków jest niewielkie, a to, co my uznajemy za czynnik narodowy, oni uznają za regionalny. Dla wschodniogórnośląskich górników codzienny chleb i praca są daleko ważniejsze aniżeli narodowościowa spowiedź.

Ale ja nie mogę zostać Niemcem.

Sądziłem, że przeszkolenie wojskowe w niemieckiej armii sprawi przynajmniej, że nawiążę porozumienie z kolegami ze wspólnego pokoju. Jednak wszystko jest mi dokładnie tak samo obce jak przed wojną, gdy byłem studentem.

Władam wprawdzie językiem niemieckim, ale nie jest to mój język ojczysty. Byłem wprawdzie ranny na froncie wschodnim, lecz nawet ta przelana krew nie uczyniła ze mnie Niemca.

Proszę nie brać tego za bezczelność, [ponieważ] wyznania te są niezbędne. Na gruncie narodowych uczuć panować musi zupełna szczerość i prawda”.

W drugim liście napisał ostrzej:

„Choćbym nawet sto lat był niemieckim żołnierzem, to w moich rodzinnych stronach zawsze będę uważany za Polaka, co zresztą odpowiada prawdzie. Należę do innego świata, w niemieckiej wspólnocie narodowej jestem całkiem obcym i proszę o zrozumienie tego oraz przywrócenie mnie światu, z którego pochodzę. Polak powinien wszak znajdować się tylko pomiędzy Polakami i tam też jest moje miejsce”

Może to zdumiewać ale uwzględniono żądanie Szewczyka, cofnięto mu volkslistę i „tylko” wyrzucono z armii i wsadzono do więzienia, z którego zresztą uciekł i ukrywał się do końca wojny.

Ten nieznany dotąd fragment jego życiorysu rzuca inne światło na tego śląskiego pisarza (napisał ponad 50 książek) dziennikarza, posła na sejm, uznawanego za jednego z „Najwybitniejszych Ślązaków XX wieku”.

W PRL do końca życia ”, wedle „komunistów – patriotów”, żył jednak z piętnem „wehrmachtowca”.

Aktualnie przez wojewodę śląskiego z PiS uznany został za „komunistyczny złóg”.

Zdjęcie z vikipedii

Popiersie Wilhelma Szewczyka w Galerii Artystycznej na placu Grunwaldzkim w Katowicach. Przedstawiającej wybitnych i zasłużonych ludzi dla Śląska.